wtorek, 2 kwietnia 2013

If ever your world starts crashing down



Zamierza w kierunku ul. Szopena 2 gdzie znajduje się Wojewódzki Szpital Specjalistyczny
im. Fryderyka Chopina w Rzeszowie. Jej świat wisi na włosku. Od paru miesięcy jeździ po lekarzach. Ciągłe zawroty głowy i to bynajmniej nie jest ciąża. Parę dni temu wyniki przyszyły do ich wspólnego mieszkania. Ledwo udało jej się przemycić tak, aby On ich nie zobaczył. Jeszcze tego samego dnia udała się do Matki by czegoś się dowiedzieć. Dla studentki prawa była to kartka zapełniona jedynie jakimiś dziwnymi nazwami i dużą ilością cyferek, ale przecież Mama jest pielęgniarką. Gdy zobaczyła wyniki córki uśmiechała się, ale zbiegiem, gdy wzrok kierował się ku dołowi kartki kąciki ust formowały podkówkę. Hormony miała wysoko podwyższone, tylko tyle zrozumiała z monologu Rodzicielki. Mama zapewniała, że równie dobrze może to nic nie znaczyć, ale może to być także coś poważnego.
Zmierzała do tego szpitala z duszą na ramieniu. Przed wyjściem spakowała wszystkie swoje rzeczy i przeniosła do przyjaciółki. Gdyby się okazało, że jest chora nie chciała litości …. A gdy badania okażą się jednak w miarę - wróci do domu przed Jego przyjściem z treningu a On sam nigdy o niczym się nie dowie. Wspomina teraz wszystkie chwile, które spędzili razem. Te szczęśliwe, ale także te mniej, gdy On miał kontuzję. Każdy powie, że On by jej nie zostawił w chorobie, ale Ona nie zniosłaby litości. Zawsze była niezależna a każdy rodzaj pomocy traktowała ja skazę w swoim życiorysie. Kocha Go, jak jeszcze nikogo na świecie nie kochała, ale wie, że jest sportowcem i życie z nieudacznikiem byłoby dla Niego ciężarem a tego nie chciała. Nie chcę być dla swojej miłości tylko i wyłącznie balastem. Chce Go wpierać, jeździć na mecze, w góry, które On  tak kocha a wie, że choroba by jej to wszystko uniemożliwiła. Z czasem by słabła a On musiałby na to wszystko patrzeć. Ona doskonale pamięta jak to jest patrzeć na powolną śmierć bliskiej osoby, gdy z dnia na dzień znika blask w oczach, waga diametralnie leci w dół a sam chory traci jakąkolwiek chęć do życia i dalszej walki. Nie pomagają modlitwy, które wymawia się z taką żarliwą prośbą. Wydaje się nam, że Bóg całkowicie o nas zapomniał. Patrzysz i wiesz, że śmierć zaraz zawita do chorego i zbierze owocny plon, ale ciągle ma się głupią nadzieję, że znajdzie się jakieś rozwiązanie. Gdy przychodzi wiadomość o śmierci początkowo nie jesteś w stanie w to uwierzyć. Szok, który zaraz zamienia się w okropny ból jakby ktoś rozrywał klatkę piersiową. Dni do pogrzebu … Ty nie żyjesz jedynie egzystujesz. Nie jesz, nie śpisz ciągle płaczesz i znajdujesz się w swoim własnym świecie wypełnionym zmarłą osobą. Sam pogrzeb przynosi pewnego rodzaju ukojenie, gdy widzisz trumnę spuszczającą w dół wiesz, że jest to definitywny koniec. Ból fizyczny jest niczym przy bólu psychicznym, gdy stracisz bliską osobę. Gdy uświadamiasz sobie, że już nigdy nie usłyszysz tej pięknej melodii dla twoich uszu, jaką jest śmiech zmarłej osoby. Nie zobaczysz tych oczu, w których widziałaś cały swój świat, które tyle razy patrzyły na Ciebie z radością i miłością skierowaną jedynie do Ciebie. Gdy już cała rodzina rozejdzie się do domu a Ty wracasz do waszego wspólnego domu wszędzie widzisz obecność tej osoby. Każda rzecz nasuwa Ci na myśl jakieś wspomnienie. Nie ważne czy są to radosne chwile czy kłótnie w tym momencie oddałbyś wszystko by móc jeszcze raz pokłócić się o jakąś błahostkę, by móc nakrzyczeć a później wziąć w ramiona cały swój świat. Ona chcę zaoszczędzić mu tych przykrości, tego bólu. Woli odejść w porę i sama cierpieć niżeli patrzeć jak On męczy się i dusi się w tak toksycznym związku.
Teraz siedzi w poczekalni czekając na swoją kolej by usłyszeć wyrok uniewinniający bądź skazujący. Oczy zamknięte a w uszach słuchawki. Nagle ktoś siada koło niej, nie otwiera oczu, ponieważ czuje, że to On. Wszędzie pozna ten zapach. Jest to jej swoisty narkotyk. Wyjmuje jej słuchawkę z ucha i wkłada do swojego w momencie, gdy rozbrzmiewają słowa.

,,
If ever your world starts crashing down
Whenever your world starts crashing down
Whenever your world starts crashing down
That's where you'll find me"
- Nigdy Cię nie zostawię, słyszysz. -  Ona
nie wie co ma mu powiedzieć. Tyle pytań nasuwa jej się na na myśl … skąd on wie o chorobie? Skąd wie gdzie jest?  - Przyszedłem wcześniej z treningu, Kowal się zlitował. Przychodzę do domu a tam nie witasz mnie Ty jak zwykle. Wołam Cię, ale odpowiada mi tylko echo. Dzwonię, ale odpowiada mi automatyczna sekretarka. Wtedy spostrzegłem, że nie ma Twoich porozrzucanych ubrań, kosmetyki nie są pomieszane z moim co zawsze mnie denerwuje, ale w tamtej chwili zatęskniłem za tym. Nie wiedziałem co zrobić. Różne myśli przychodziły mi do głowy …co złego zrobiłem? Zostawiłaś mnie? Nie kochasz?
- Kocham, ale …
- Ciiii. Wtedy pojechałem do Moniki. Na początku nie chciała mi nic powiedzieć, ale wpadłem do jej mieszkania i zobaczyłem Twoje rzeczy w kartonach. Zbaraniałem. Dopiero wtedy język jej się rozwiązał i powiedziała mi wszystko. Jak mogłaś pomyśleć, że będziesz dla mnie balastem. Kocham Cię, rozumiesz?!
- Ja Ciebie też, ale
- Nie ma żadnego ‘ale’. Zawsze będę przy Tobie.

Ona chciała coś jeszcze powiedzieć, ale On zamknął jej usta pocałunkiem pełnym miłości.
Niezależnie od wyników przejdą przez to razem.


------------------------------------
Inna. poważnie chora? Nie wiadomo. Chociaż czasami chciałabym zakończyć to wszystko to ... ,,Nie ma nikt takiej nadziei jak ja."

Keep on Rockin'

wtorek, 12 lutego 2013

Przepraszam

Warszawa, Klub ,,Rock and Roll", 23 września 2013r.


Michał Kubiak
~~~~~~.~~~~~~
           Miał być taki piękny wypad na miasto do klubu z chłopakami, a tutaj kogo spotkaliśmy...?
kochanego trenera! Miły facet, bo miły, ale od niego też trzeba odpocząć ... Nie me to jak szczęście siatkarzy - czujecie tą ironię? ... Idziemy sobie z chłopakami przez jakże duże miasto jakim jest stolica Polski, zmierzamy do jakiegoś klubu i napotykamy trenera. Możdżon jako ten odpowiedzialny i mądry zaprosił naszego tyrana, a ten .... ZGODZIŁ SIĘ! Nasze miny - bezcenne!
Nie mieliśmy pojęcia gdzie z nim pójść, bo przecież nie weźmiemy Go na dyskotekę dlatego daliśmy wolną rękę i jak to trener - nie zawiódł nas .... totalna nuda. Wchodzimy do 'klubu' ... wystrój kameralny, stoliki ustawione wokół sceny na której jakaś rockowa kapela gra hity takie jak ,,Kryzysowa narzeczona".
Balanga jak nic ... Nagle na scenę wkracza pięćdziesięciolatek o bardzo przyjaznej twarzy.
- Gdy zachęcicie brawami nasza Gwiazda powinna się zgodzić i zaśpiewać na nas. Zawitała do nas niespodziewanie rok temu i odtąd jest częścią naszej rodziny. - ale się rozczulił ... no, no. Pewnie mu obciąga i tyle. - To jak, Maju, zaśpiewasz nam? - i wtedy światła skierowały sie na postać wychodzącą zza baru. Światło mnie oślepiło, więc nie dostrzegłam jej twarzy. Bardzo wysoka, ok. 185, ale tez bardzo chuda. Choć nie widzę jej twarzy dostrzegam jej odstające obojczyki i miednicę.

Maja Konca
~~~~~~.~~~~~~
          Akurat dzisiaj?! Nie mam ochoty na śpiewanie, ale przecież nie odmówię Robertowi. To on pomógł mi w najgorszym momencie mojego życia. To jemu wszystko zawdzięczam. Pokiwałam tylko głową i udałam się na scenę, wzięłam gitarę do ręki.
- Maju, ballada czy ostre Rock and Roll'owe klimaty?
- Ballada.
- No to zespół sioooo.
- To tak: dziękuję Robercie za tak miłe słowa. To prawda, że dziś mija dokładnie rok odkąd z Wami jestem. Dokładnie 23 września 2012 zakończyłam pewien rozdział w moim życiu i rozpoczęłam nowy. Nie powiem, że lepszy - na pewno inny. Lepszy pod tym względem, że poznałam Was i znów doznałam tego wspaniałego uczucia jakim jest mieć rodzinę. Tak, jesteście dla mnie rodziną. Robercie przygarnąłeś mnie gdy znalazłam się w najgorszym momencie mojego życia. Nie pytałeś o nic ... po prostu dałeś mi dach nad głową, pracę, jedzenie i miłość o nic nie pytając. Będę Ci wdzięczna do końca mojego życia ... Nie wiem ile ono będzie trwało, ale wiedz, że będę Ci zawsze wdzięczna, że uratowałeś mnie wtedy i ratujesz do dziś. Gorszy pod tym względem, że wychodząc z tego klubu - mojego domu - wracam do brutalnej rzeczywistości - do domu, który nie jest .... a zresztą, nie ważne.
          Stary rozdział ... można by rzec, że był wspaniały ... Lecz pewna osoba można powiedzieć otworzyła mi oczy i pokazała ile ja jestem warta dla innych, czyli nic. Wy to zmieniliście. Znamy się dokładnie rok. 23 września 2013r. to jest podwójnie ważna dla mnie data. Wiedzcie, że będę Wam zawsze wdzięczna i będę Was kochać, i czuwać niezależnie co się stanie .... A teraz koniec tych czułości.. Przepraszam Państwa za taki wywód, ale jest taki okres w życiu człowieka, że wszystko kalkuluje, podlicza, sumuje całe swoje życie i właśnie teraz mnie na to zebrało. Jeszcze raz przepraszam, a teraz dedykuję tą piosenkę mojemu przyjacielowi ... byłemu przyjacielowi ... tzn. dla mnie był przyjacielem, ale życie pokazało, że to działało tylko w jedną stronę ... eh koniec!

Michał Kubiak
~~~~~~.~~~~~~
          Siedziałem z rozdziawioną buzią i nie mogłem uwierzyć. To jest moja Maja, moja! Rzeczywiście dokładnie rok temu zostawiła mnie. Po prostu odeszła. Dzień po wygranej, po kolejnej kłótni z Moniką poszedłem do niej do domu. Pukałem, dzwoniłem, a ona nie odbierała. W końcu z mieszkania obok wyszła wkurzona pani Zosia ochrzanić mnie za zakłócanie jej spokoju i to właśnie od niej dowiedziałem się, że Maja się wyprowadziła. Poczułem się zdradzony, oszukany ... jakby ktoś wbił mi sztylet prosto w serce. Była moją bratnia duszą. Próbowałem do niej dzwonić, ale miała wyłączony telefon. Przez dwa tygodnie dzień w dzień dzwoniłem do niej, ale ciągle nic. W końcu usłyszałem, że taki numer nie istnieje. To był ostateczny gwóźdź to trumny, który nazywał się Maja. Przez te parę miesięcy przestałem tak często o niej myśleć, ale teraz wszystko wróciło. Ona śmie mówić, że nie była moja przyjaciółką. Jak to nie?! To jej się wyżalałem, zwierzałem i powierzałem wszystkie sekrety ... nawet Zbyszkowi tego wszystkiego nie mówiłem. To ona była moją podporą w trudnych chwilach i ona mówi, że nie traktowałem jej jako przyjaciółki?!
- Dziku, czy to nie jest...?
- Tak, to ona. Moja Maja. - Zbyszek jako jedyny rozpoznał Majkę. Była w pewnym sensie też jego przyjaciółką, ale ich nie łączyła taka wyjątkowa więź przyjacielska jak mnie i ją. W sumie nie dziwię się reszce chłopaków, że jej nie poznali. To nie była ta sama Maja... pełna radości z tymi iskierkami w oczach. Teraz wyrażały pustkę i nic więcej. Okrągłe i ponętne kształty zamieniły się w wystające kości. Nigdy nie nosiła golfów, nienawidziła ich, a teraz ...

Maja Konca
~~~~~~.~~~~~~
 Zatraciłam się w muzyce. Chciałam wyrazić przez nią wszystkie emocje. Chciałam właśnie przez nią przeprosić Michała. Może i nie było go tutaj, ale musiałam właśnie przez ten utwór przeprosić Go.

Przepraszam, że nie było mnie,
że przepadł po mnie ślad.
Wiem, miałeś kilka ciężkich chwil,
przybyło świeżych ran.

Wybacz mi
Wybacz mi
Wybacz mi
Wybacz mi

Przepraszam, że nie chciałam patrzeć...
na Twą zmęczoną twarz.
Nie jak przyjaciel, lecz jak tchórz
chowałam głowę w piach.

Wybacz mi
Wybacz mi
Wybacz mi
Wybacz...

Przepraszam, że dopiero teraz,
dopiero teraz zrozumiałam.
Sama tracę resztki sił
i nie stoi przy mnie nikt.

Wybacz mi
Wybacz mi
Wybacz mi
Wybacz mi

Czułam, że teraz może stać się wszystko. Świat mógł się skończyć, a dla mnie to nie miałoby większego znaczenia. Wstałam, odłożyłam gitarę na miejsce, a na sali nadal panowała cisza.
- Maju, może zaśpiewasz, Państwu, coś jeszcze?
- Robercie, nie dziś.
- Dlaczego?
- Ehhh ... Który dziś?
- 23 września.
- No właśnie. Rocznica.


Michał Kubiak
~~~~~~.~~~~~~
23 września - dzień, w którym mnie opuściła .... Dzień, w którym jej rodzice zginęli.
- Rozumiem. Nie zmuszam.
- Mogę już wyjść?
- Jasne, tylko ... proszę Cię nie siedź tam za długo.
- Jak zawsze.
- No właśnie, jak zawsze. Może przenocujesz dziś u mnie? Nie wracaj chociaż dziś do domu
- w jego ustach słowo 'dom' zabrzmiało jak obraza ... tak, powiedział to z wyczuwalną odrazą.
- Nie wrócę już do niego.
- Jak to nie?


Maja Konca
~~~~~~.~~~~~~
- Normalnie, odchodzę - Robert zaczął mnie przytulać, cieszyć się, że wreszcie odejdę od Marcina, ale przecież ja mu nie powiedziałam, że odchodzę od niego. W sumie to w pewnym sensie odejdę też od niego...
- Tak się cieszę.
- Robert
, bo mnie zgnieciesz - po co wyprowadzać go z błędu?
- No już dobrze, dobrze. Gdzie będziesz nocować?
-
Tam gdzie jest mi najlepiej. Nie bój się dam sobie radę.
        Na cmentarz dotarłam w ciągu 15 minut.
- Dzień dobry, pani Zosiu. - Pani Zosia - miła starsza pani sprzedająca kwiatki, lubiłam z nią czasem porozmawiać. Może i była obcą osobą, ale gdy codziennie urządza się pogawędkę z czasem staje sie zadziwiająco bliska. 
- Dzień dobry, moje Dziecko. To co zawsze?
- Tym razem 6.
- A no tak, dziś szósta rocznica, zapomniałam.
- Nic nie szkodzi. Pani Zosiu?
- Tak, moje Dziecko?
- Mam do Pani prośbę.
- No, słucham.
- Obieca mi Pani, że każdego roku 23 września będzie Pani przynosić tutaj odpowiednią ilość kwiatów? I zadba Pani od czasu od czasu, żeby go chuligani nie zniszczyli?
- Nie ma problemu, Maju. Wyjeżdżasz?
- Można tak powiedzieć.
- Mam nadzieję, że nie zrobisz nic głupiego i będziesz szczęśliwa.
- Już niedługo, już niedługo.
-
c
hwyciłam róże i udałam się tak dobrze zną mi alejką prowadzącą ku mojemu szczęściu.

Michał Kubiak
~~~~~~.~~~~~~
Musiałem za nią pójść, nie mogłem jej tak zostawić. Czułem, że w tych słowach ,,odchodzę" coś się kryję. Może i nie była już moja Mają, ale nadal znałem ją jak nikt inny na tej planecie.
Dotarłem za nią pod tak dobrze znany mi cmentarz. Dokładnie dwa lata temu to ja z nią tutaj przyszedłem ... To w mój rękaw płakał i cierpiała po stracie rodziców. Jak zwykle zatrzymała się koło pani Zosi - krotka pogawędka i róże. Nic się nie zmieniło, a jednak czułem, że to nie ta sama Maja. Odeszła w stronę cmentarza pozostawiając sprzedawczynie w ostłupieniu....?
- Dzień dobry, Pani Zosiu.
- O dzień dobry, Michale. Długo Cię tutaj nie było.
- No jakoś tak się złożyło.
- No tak, życie.
- Pani Zosiu, bo głupio mi, ale...
- Michałku, mów śmiało. Nie od dziś się przecież
znamy.
- No bo tu chod
zi o Maję. - mina pani Zosi ewidentnie zrzedła.
- Tak?
- Maja zerwała ze mną kontak roku temu i dopiero dziś przypadkiem w klubie zauważyłem ją i przyszedłem za nią tutaj.
- Śledziłeś ją? - no to się wkopałem. Michał po co Ty tu w ogóle przyszedłeś?! Trzeba było najpierw pomyśleć! Zerwała z Tobą kontak, czyli nie chmieć z Tobą nic wspólnego.
- Głupio się przyznać, ale .... tak.
- Ahh Michałku. Maja to już nie ta sam dziewczyna co jeszcze ponad rok temu. Dokładnie rok temu przybiegła tutaj z torbami i płaczem. Była w totalnej rozsypce. Powtarzał w kółko, że nie ma po co żyć? Że ludzie ją tylko wykorzystują i jest potrzeba tylko wtedy gdy czegoś chcą ... Cały czas powtarzała, że chce do rodziców. - moje serce zamarło. Kto mógł jej takich rzeczy nagadać?! Ona chicała do rodziców ... Nie wiem co bym zrobił gdyby ona odeszła, gdyby jednak udało się jej dotrzeć do nich. - Nie wiedziałam co począć, jeszcze nigdy takiej jej nie widziałam ... nawet w dniu pogrzebu, chociaż wiesz jak wtedy było - dokładnie pamiętam ten dzień. Takiej nieszczęśliwej nigdy w życiu jej nie widziałam. Najpierw płakał non stop przez trzy dni, a później jakby sama umarła wraz z rodzicami. Nie odzywała się, nie jadła, tylko piła i leżała ... tak całe dnie. Nie mogłem na nią patrzeć taką cierpiącą. Wtedy moje serce pękało na pół widząc jej ból i obojętność, ale czas i siatkówka leczą rany. - Zaprowadziłam ją do mojego kuzyna do klubu i od tamtej pory pracuje tam. Znalazła sobie nawet chłopaka, ale to nie jest najlepsza partia dla niej. Był z nią tutaj parę razy, ale nie zrobił na mnie dobrego wrażenia. Źle mu się z oczu patrzy. Poza tym ... eh Michałku jakby to powiedzieć ... on ją bije, katuje. - automatycznie zacisnąłem pięści. Jak ktoś może bić taką drobna istotkę?! Zabije gnoja! - Próbowaliśmy jej jakoś przemówić, ale nie da się. Mówi, że tylko on ją kocha. Co jest gówno prawdą! To jest pieprzony męski bokser! - moje oczy w tym momencie przypominały pięciozłotówki. Pani Zosia przeklinająca?! Zabije skurwysyna, zabije! - Ale nie to jest w tym wszystkim najgorsze, Michałku.
- Może być coś gorszego?
- Gdy przed chwilą kupowała różę kazała mi obiecać, że co rok 23 września będę kupować odpowiednią ilość róż na grób jej rodziców i zadbam o niego.
- Co?! 
- Michał z tą dziewczyną dzieje się coś złego. Ja to czuję. - powiedziała dziś w klubie, że odchodzi. Wiedziałem, że nie chodzi o odejście od tego dupka. Ona chce umrzeć! Chce mnie znów zostawić! Nie pozwolę jej na to. Rzuciłem się biegiem do tak dobrze znanego mi grobu.
Maja Konca
~~~~~~.~~~~~~ 
Każde zadrapanie, każde wgniecenie było mi znane w tym pomniku. Trzy metry pod nim spoczywali najdrożsi mi ludzie. Nie zdążyłam się z nimi nawet pożeganać. Po prostu pewnego dni dostałam telefon, że rodzice mieli wypadek ... Tata zginął na miejscu, a mama trafiła w ciężkim stanie do szpitala. Gdy już tam dotarłam lekarz powitał mnie z jakże wymowną ciszą. Wtedy zawalił się mój cały dotychczasowy świat. Nie miałam dla kogo żyć ... lecz był przy mnie Michał. Na trzeci dzień po pogrzebie zaprowadził mnie na halę i kupił gitarę - to właśnie stało się moim nowym życiem. Pomógł mi, ale za to później ...
Usiadłam na ziemi koło grobu, kładąc na nim głowę
- Mamusi, Tatusiu, j niedługo i Was zobaczę. Już nie mogę się doczekać. Nawet nie wiecie ile ja na to czekałam. Nie mam dla kogo żyć. Was nie ma, Michał ehhh, Marcin tak naprawdę mnie nie kocha, a Robert ... z czasem zapomnie o takiej dziewczynie jak Maja Konca. Zresztą jak każdy innym, a ja w końcu będę szczęśliwa.

~~~~~~.~~~~~~

Z daleka ją zauważył. Siedziała na ziemi przy grobie z głową położoną na marmurowej płycie.
- MAJA! - nie usłyszała go. Biegł ile sił w nogach. Serce rozpadało mu się na drobniutkie kawałki. Nie mógł sobie wyobrazić życia bez niej. Nie myślał, że jeszcze roku temu go opuściła. Teraz liczyła sie tylko ona. Podbiegł do niej i szarpnął za ramiona. Automatycznie odskoczyła od niego potykając się o gorzeń i upadła. W jej oczach można było dostrzec paniczny strach. 
- Maja, nie bój się. To ja, Michał. - Zbliżał się do niej, a ona odsuwała. W jej oczach można było dostrzec jeszcze większy strach, ale także zaskoczenie. - Maja, nie bój się. Wiesz, że ja nic Ci nie zrobię.
- Michał?
- Tak, to ja.
- Co Ty tutaj robisz? - Nic jej nie odpowiedział tylko przytulił. Usiadł koło niej, posadził sobie na kolanach i kołysał, gładząc jej plecy.
- Maja, powiedz mi. Dlaczego mnie opuściłaś? I dlaczego chciałaś teraz to zrobić? Ja bym bez Ciebie nie przeżył. 
- Skąd wiedziałeś co chcę zrobić?
- Nieważne skąd, wiem i nie mogę tego pojąć. Dlaczego, powiedz mi, dlaczego? - w jego głosie można było usłyszeć przerażenie, żal, strach i rozczarowanie.
- Michał, ale ja nie mam dla kogo żyć. Lepiej jak odejdę do rodziców.
- Lepiej dla kogo?! Może dla Ciebie. Nie rozumiesz, że ja Cię kocham! Niewyobrażalnie! Zostawiłaś mnie z dnia na dzień. Po prostu od tak!
- Jak to mnie kochasz?
- Normalnie! Kocham Cię jak cholera! Najmocniej na świecie. Powiedz mi, dlaczego mi to zrobiłaś? Dlaczego odeszłaś?
- Pamiątasz Waszą wygraną tego 22 września?
- Pamiętam.
- Byłam wtedy na meczu razem z Sylwią. Po wygranym meczu przybiegłeś do niej, przytuliłeś i pocałowałeś,a mnie nawet nie zauważyłeś.
Zresztą nie o to chodzi. Później gdy wracałyśmy z Sylwią powiedział mi, że traktujesz mnie jak swojego psychologa. Nie uwierzyłam jej na początku, ale gdy zaczęła mówić fakt ....
- Jakie znowu fakty?!
- Po każdym wygranym meczu nie szedłeś do mnie tylko do niej, ale po przegranym zawsze do mnie. Gdy miałeś problem też szedłeś do mnie, ale gdy już się z czegoś cieszyłeś ja z Tobą tej radości nie dzieliłam tylko Sylwia. Powiedziała też, że usłyszała jak mówiłeś do chłopaków, że traktujesz mnie jako psychologa, ale także zadajesz się ze mną dlatego, że jest Ci głupio zerwać tą znajomość ze względu na Twoich rodziców. 
- I Ty jej uwierzyłaś?! Naprawdę pomyślałaś, że jestem zdolny to takiego czegoś?
- Nawet po tamtych słowach nie chciało mi się wierzyć, ale w dzień meczu nie zadzwoniłeś się pochwalić wygraną, tylko następnego dnia wysłałeś smsa ...
- ,,Moja prywatna psycholożko, jestem za dziesięć minut u Ciebie"
- Dokładnie tego. Wtedy coś we mnie pękło, spakowałam swoje rzeczy i przybiegłam tutaj.
- Wiem, pani Zosi mi powiedziała. Ale dlaczego nie dałaś mi niczego wyjaśnić? Tylko tak po prostu zniknęłaś ... jakby ta przyjaźń dla Ciebie nic nie znaczyła.
- Nic nie znaczyła? Nawet nie wiesz jak było mi trudno. Moje serce pękało za każdym razem gdy wiedziałam Cię w telewizorze i wiedziałam, że nie jesteś już mój ... że już nigdy nie obdarzysz mnie tym misiowym uśmiechem ... już nigdy nie przytulisz. 
- Już cicho, już nigdy nie wypuszczę Cię z rąk, już nigdy nie dam Ci odejść.
Usta połączyły się w jedno, a historia zatoczyła koło.