Akompaniament.
Kolejny raz przekraczała tą bramę z czerwoną różą i gitarą w ręku. Zaciągnęła się cmentarnym powietrzem .. czuć było drzewa, zieleń budzącą się do życia ... słychać śpiew ptaków i szum drzew. Wszystko byłoby piękne gdyby nie znajdowała się na cmentarzu i gdyby nie tak bliski jej grób znajdujący się nieopodal furtki.
Była tu nie pierwszy raz lecz tysięczny, mimo to za każdym razem łzy napływały jej do oczu. Wpatrywała się w Jego uśmiechniętą twarz spoglądającą na nią z czarno białej nagrobkowej fotografii nie mogąc uwierzyć, że to już przeszło cztery lata gdy Jego nie ma. Ból i cierpienie nasilało się w tym miejscu, ale właśnie tutaj odczuwał też ulgę ... była blisko Niego, mogła z nim porozmawiać i poradzić się. Pozwoliła by łzy popłynęły ... nie mogła dłużej udawać. Tutaj nie musiała przyodziewać maski jak codziennie rano, tutaj była sobą. Mawiają, że łzy kiedyś się kończą, po prostu wysychają, ale ona była żywym dowodem, że ta teza jest nieprawdziwa. Ból może i nie był tak mocny, ale ucisk w sercu nada był niewyobrażalny.
Czerwoną różę położyła na Jego 'łóżku' ... zawsze gdy przychodziła tutaj w odwiedziny kupowała ten kwiat - kwiat miłości, a zarazem cierpienia. Miłości - miłości, którą On kierowała w stosunku do niej. Cierpienia - cierpienia spowodowanym Jego chorobą oraz niewyobrażalnym cierpieniem spowodowanym Jego odejściem. Usiadła na wyłożonej kostce wokół pomnika, nie zważała na pająki, mrówki. W tej chwili dla niej nie liczyło się nic innego jak gitara i Jego uśmiech.
,,Życie choć piękne tak kruche jest ..." jej odwieczna inwokacja do koncertu, który nie raz już mu grała. Nie zwracała uwagi na przechodniów, który patrzyli się na nią jak na wariatkę bądź z współczuciem i żalem w oczach albo po prostu przechodzili obojętnie ... znając już cały repertuar.
Przychodziła tutaj nie tylko wtedy gdy miała problem, ale także gdy chciała się z nim podzielić swoją radością lub po prostu pobyć z nim 'sam na sam', a przez muzykę wyrażała swoje emocje. Tym jednak razem przyszła do Niego by dowiedzieć się jak jest tam na górze. Może wydawać się to dziwne i głupie, ale ona zawsze po takiej wizycie wiedziała co ma zrobić. Podpowiadał jej wewnętrzny głos - głos jej najukochańszego dziadzia. Nie bez przyczyny chciała wiedzieć jak mu tam jest, w Jego nowym domu ... wiedziała, że Jego dom za niedługo stanie się również jej domem.
Tak, dobrze myślicie. Ona umiera, jest chora - śmiertelnie chora. Ma raka - złośliwego - tak jak On. Tylko, że On przeżył siedemdziesiąt trzy lata, a ona niewiadomo czy dożyje swoich siedemnastych urodzin. Wiedziała, że nie ma dla niej najmniejszej szansy by w przyszłości zakochała się, wyszła za mąż, zaszła w ciążę, usłyszał płacz swojego dziecka, widziała jak ono dorasta, zdaje maturę, kończy studia, znajduję swoją drugą połówkę ... wiedziała, że nie jest dane jej to zobaczyć - ma przerzuty na całym ciele. Został jej co najmniej miesiąc życia - miesiąc, który chciała przeżyć tak jak zawsze marzyła .... w spokoju, nie myśląc jaką maskę założyć tego ranka.
Nie powiedziała nikomu o swojej chorobie, może to nieodpowiedzialne i dziecinne, ale chciała zaoszczędzić sobie tych pełnych współczucia, żalu i udawanej troski spojrzeń. Zresztą komu miałaby powiedzieć? Rodzice od dawna nie interesowali się nią, całą swoja miłość przelewali na brata, który jest słynnym siatkarzem. Kiedyś buntowała się, chciała tym zwrócić ich uwagę na siebie, ale z czasem zrozumiała, że to nic nie zmieni ... oni nagle jej nie pokochają. Jedyną osobą, która interesowała się nią i kochała był właśnie jej dziadziu, ale odkąd zmarł cztery lata temu jej życie straciło sens. Gdy dowiedziała się, że jest chora po części ucieszyła się, że w końcu znów będzie mogła z nim być ... znów go zobaczy, znów usłyszy niesłyszane od czterech lata słowa: 'Kocham Cię'. Brat - może i nie był złym bratem, po prostu nie pamiętał o swojej młodszej siostrze. Ona to rozumiała - ciągłe treningi i mecze. Jej pasją też była siatkówkę, też trenowała dopóki nie dowiedział się o chorobie, więc wiedziała ile czasu musi temu poświęcać.
Dzień w dzień co miesiąc przychodziła dawać 'koncert'. Była normalną nastolatką, która po szkole spotykała się czasami ze znajomymi, a codziennie wieczorami przychodziła w odwiedziny do dziadzia nie mogąc się doczekać kiedy Go ujrzy ... Była normalną, uśmiechniętą nastolatką aż do ostatniej chwili. Do ostatniego wieczoru, który jak zwykle spędziła w Jego towarzystwie. Gdy skończyła odwieczny repertuar jeszcze raz zobaczyła Jego uśmiech spoglądając z fotografii ... To był ostatni obraz jaki ujrzała, ale też pierwszy w jej nowym domu - Jego piękny uśmiech.
------------------------------------------------------------------
Chyba nic nie mam tutaj do powiedzenia.
Gdy to pisała płakałam, gdy to oglądam płaczę. Coś chyba ze mną nie tak.
Smutny rozdział, ale i zarazem genialny. He he raczej wszystko z Tobą dobrze :P każdy czasami potrzebuje takich chwil samotności i smutku, aby potem jeszcze lepiej odczuwać szczęście. Czekam, aż dodasz tutaj coś nowego. Pozdrawiam ;)
OdpowiedzUsuńOd początku wiedziałam, że będzie smutny ... odzwierciedlało to mój ówczesny nastrój. Jeśli się podoba to się bardzoo cieszę.
UsuńW mojej głowie już powstaje zarys nowej historii ... będzie to historia mojej koleżanki, która zażyczyła sobie abym o niej napisała. Także już mniej więcej wiem jak ma to wyglądać, lecz nie mam czasu żeby to wszystko spisać. Powinno się ukazać koło 11 lutego ...ferie, więc nareszcie będzie czas :)
Pozdrawiam :)
tego to się nie spodziewałam...smutny rozdział. Ciekawi mnie bardzo dalszy rozwój wydarzeń.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i zapraszam: http://niedostepni-dla-siebie.blogspot.com/
Dalszy rozwój wydarzeń? Dalej nie będzie nic, ona umarła.
UsuńSmutne, ale przepiękne. Soundtrack dobrany znakomicie, przez co swtorzyłaś wspaniałą aurę. To, co piszesz łapie za serce. Czekam na więcej, mam nadzieję, że dziewczyna spędzi swój ostatni miesiąc jak najlepiej.
OdpowiedzUsuńZapraszam do siebie na nowy rozdział ; http://as-prosto-w-serce.blogspot.com/ :)
Cieszę się, że podoba się ... jest to dla mnie ważne, pisane od serca.
UsuńChyba nie do końca zrozumiałaś, Ona już spędziła ten dany jej miesiąc. (Dzień w dzień co miesiąc przychodziła dawać 'koncert')
Umarła. (To był ostatni obraz jaki ujrzała, ale też pierwszy w jej nowym domu - Jego piękny uśmiech.)
:( Popłakałam się ;(
OdpowiedzUsuńTaka smutna ta historia. ;(
Filmik już oglądałam kiedyś, łzy same pchają się do oczu :(
zapraszam na dziewiąty rozdział http://czasem-wszystko-sie-zmienia.blogspot.com
UsuńOj, nie chciałam. Sama jak to pisałam to płakałam, ale nie myślałam, że jak ktoś to będzie czytał to się popłacze, przepraszam.
UsuńOjj tak. Mój ulubiony siatkarz. Mistrz. Dobrze, że mogę Go nadal widywać na boisku. Może nie w roli zawodnika, lecz trenera, ale mi to wystarcza.
Ten komentarz został usunięty przez autora.
UsuńNie ma za co przepraszać. ;)
UsuńAch ta jego gra w reprezentacji, nie mówiąc już o meczach klubowych ;) To było coś. 23.57 a ja wspominam grę Świdra... Chociaż, jego występy na boisku mozna wspominać o każdej porze dnia i nocy :D
Oj tak. Duch walki i determinacja. Gdyby nie ta nieszczęsna kontuzja byłby teraz filarem Reprezentacji.
UsuńPozostaje nam tylko wypatrywać Go na meczach ZAKSY. Powiem szczerze, że po części ZAKSĘ lubię za to, że Sebastian jest drugim trenerem. Oczywiście grają piękna i trudną siatkówkę, ale ten fakt przemawia u mnie na ich korzyść. ;)
A dziś mój wymarzony finał ZAKSA vs. Resovia. Już nie mogę się doczekać.
Moje dwie ulubione drużyny staną przeciwko sobie w meczu takiej rangi. Emocje gwarantowane.
;( Zapraszam
OdpowiedzUsuńhttp://parkiet-siatka-mikasa-moje-marzenie.blogspot.com/
I kolejna Twoja historia która przyprawia mnie o łzy. "Wystarczy jedna chwila by zgasić je"- idealnie dobrane słowa, jakby stworzona do tej sytuacji. Boże, "Gdy skończyła odwieczny repertuar jeszcze raz zobaczyła Jego uśmiech spoglądając z fotografii ... To był ostatni obraz jaki ujrzała, ale też pierwszy w jej nowym domu - Jego piękny uśmiech" - w tym momencie płakałam jak dziecko. Dlaczego Ty to robisz? Dorosła kobieta nie powinna tak się mazgaić przed laptopem ;p (a chciałam być poważna....).
OdpowiedzUsuńPiękna, ale bardzo smutna historia. Trochę nie wierzę w to, że rodzicie jej nie zauważali. Często tak się nam wydaje, zupełnie bezpodstawnie, bo Oni zawsze się o nas troszczą, mimo że tego nie okazują. Teraz, po okresie buntu zaczynam to odkrywać ;) A kochany Dziadzio ścisnął mi serce- przypomniał mi się mój.
Pozdrawiam, i czekam na kolejne wzruszające historie, i oczywiście na nowy rozdział "Nie chcę być wicemistrzem,ja chcę być mistrzem".
Pozdrawiam cieplutko, S. ;)
http://dzikaprzygodazsiatkowka.blogspot.com/
Dlaczego to robię? Nie umiem odpowiedzieć Ci na to pytanie.
UsuńPrzelałam swoje uczucia na to opowiadanie, pisałam z głębi serca - jest to dla mnie chyba rodzaj terapii.
A Dziadzio - pisząc to myślałam o swoim i jak bardzo mi go brakuje.
Tak jak pisałam na siatkowka-w-rytmie-rock-n-rolla.blogspot.com rozdział powinien pojawiać się dziś po meczu ;)
A tutaj muszę mieć jakąś wenę żeby coś krótkiego i treściwego stworzyć, także kompletnie nie mam pojęcia kiedy się coś pojawi.
Pozdrawiam,
Inna.